Muszę coś jeszcze dopisać w tym miejscu: Kazimierz Kutz jest postacią niezwykłą w naszym artystycznym świecie, z wielu powodów. Wiecznie stojący jakby w cieniu wielkich nazwisk, a przecież stworzył kilka filmów mogących stawać w szranki z tymi największymi. Reżyser kompletnie pozbawiony artystowskiego puszenia się, moralnego zadęcia, czy też imperatywu epatowania formą. A przecież ten pochodzący z niemal nizin społecznych, self-made man, potrafił dać tak wyrafinowane i awangardowe dzieła, jak "Nikt nie woła", czy "Ktokolwiek wie". Owszem, nie stworzył może własnego języka filmowego, ale niemal czego się dotknął, zamieniał w złoto. Czy to komediowy "Upał", czy dramatyczna "Śmierć jak kromka chleba". Czy brawurowa "Kolacja na cztery ręce", czy znowu obrazoburcze "Do piachu". Nie ma chyba filmu bardziej pokazującego miłość do Polski, niż "Sól ziemi czarnej", nie ma lepszego obrazu grozy Stanu Wojennego niż "Śmierć, jak kromka chleba". Niewiele znam piękniejszych obrazów miłości niż w "Perle w koronie", tak jak niewiele jest filmów piękniej sfotografowanych. "Zawróconego" uważam za wyrzut sumienia dla młodszego pokolenia twórców, które nie miało ochoty, czy umiejętności by zmierzyć się z tak ważnym okresem polskiej historii najnowszej. Krótka, niby żartobliwa forma, ale i ile tam jest powiedziane... Ocalenie i przywrócenie Polsce swojego matecznika - Śląska, nie ma precedensu w polskim kinie. Przywrócił Ślązakom godność, zmitologizował wręcz, by później pokazać tego mitu zgliszcza ("Paciorki..."). Ile tam mądrości i miłości, ile mimo to gorzkiej prawdy jednocześnie... Chory na Polskę, jednocześnie potrafiący dotykać blizn najbardziej gorzkich. Człowiek, żyjący w zgodzie z tym, co pokazuje na ekranie. Nie rzucający się na szańce z przytupem, ale zadziwiająco odważny i bezkompromisowy. Za "Do piachu" zwalczany za komuny, a także... dzisiaj. Chyba jedyny internowany reżyser 13.XII.1981. Śląsk płacze po nim i nie tylko Śląsk chyba. Przecież NIE TYLKO za jego filmy. Nie żył dla kina, żył dla życia, a film był dla niego jedynie jedną z form wypowiedzi. Miał wybitny wkład w filmy i kariery innych: np. Wajdy (Pokolenie, Kanał), Hasa ( Sanatorium pod Klepsydrą) i inne. To on przecież "wskrzesił" karierę Janusza Gajosa. Do tego świetne pióro. Nie będąc jakimś wielkim teoretykiem teatru wyreżyserował serię znakomitych przedstawień. W słynnej Złotej Setce Teatru TV, ma 8 przedstawień, będąc tu rekordzistą niekwestionowanym. A przecież konkurencja byłą olimpijska... Kochał kobiety, kochał aktorów , a oni kochali jego. Rubaszny i przenikliwie mądry człowiek. Wydaje się, że spełniony artystycznie i jako obywatel. Piękna postać. Bardzo mało doceniana... Nie jest równy może wielkości filmowej Wajdy, Hasa, czy Munka, ale dla polskiej kultury jego ważność nie jest wiele mniejsza. Umarł... Może najmniej efektowny z całego pocztu, lekko zapomniany, zakurzony, nawet jak tu widać, mało lubiany. Ale jednak. Ostatni król.
|