Film obejrzałem teraz i zgadzam się z przedmówcami, którym obraz Kidawy-Błońskiego się nie podobał. Przede wszystkim uważam, że jeśli robi się film o prawdziwym, żyjącym wciąż człowieku i główną osią historii czyni się mający duży wpływ na życie i postępowanie bohatera bzdurny i wymyślony wątek rywalizacji o kobietę (podobnie jak to było w przypadku serialu "Bodo") to tak naprawdę owemu bohaterowi wyrządza się krzywdę. Oczywiście większość ludzi, którzy oglądali "Gwiazdy" dokładnie dziejów Banasia nie zna, sam piłkarz też nie protestował przeciwko różnym głupotom, które pokazano w filmie, bo po prostu jest zadowolony - co zrozumiałe - że w ogóle ktoś zechciał jego historię zekranizować. Niemniej jednak jest ona na tyle ciekawa sama w sobie, że zdecydowanie można było się obyć bez tych wydumanych ozdobników, na czele z idiotyczną sceną z nożem podczas słynnego "meczu na wodzie".
Scenariusz jest więc wyjątkowo słaby; gra aktorska przeciętna (fatalny Fabijański, mało przekonujący Kościukiewicz, Szymczak imponowała głównie biustem - rzeczywiście efektownym...; Paszt jako słynny trener to też nie był raczej strzał w "10", podobnie jak Deląg grający ojca bohatera, a przy okazji upadłą gwiazdę niemieckiej piłki), wyróżniłbym chyba tylko Dziędziela, choć akurat to taka rola, jakich ma w dorobku mnóstwo, ale za to nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Cielecka też wypadała przyzwoicie
Do tego sporo anachronizmów, o których wspomniał choćby Holt. Na plus dość sprawna realizacja, całkiem przyzwoite pokazanie meczów, co w kinie nie zawsze się dobrze udaje, a niejednokrotnie wręcz razi sztucznością - tu na szczęście tak źle nie było. Dzięki "Gwiazdom" widzowie interesujący się sportem mogli też oddać się nostalgii i zanurzyć się w czasach, w których polska reprezentacja zdobywała medal mistrzostw świata, a polski klub był o krok od zdobycia europejskiego pucharu... I mniej ważne czy te czasy pamiętają, czy znają tylko z archiwalnych materiałów, najistotniejsze, że mieli możliwość oglądać te wielkie sukcesy także w filmie fabularnym. Więcej niż 4/10 dać jednak nie mogę, a i tak jest to ocena trochę naciągana. Tak najbliżej mi do 3,5, ale połówek nie przyznaję, więc nich już będzie ta "czwórka".
Na marginesie muszę tylko dodać, że "Gwiazdy" niestety utwierdziły mnie w przekonaniu, że Kidawa-Błoński reżyserem jest przeciętnym, a scenarzystą jeszcze gorszym (przynajmniej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat).