karel napisał(a):
Według mnie on był jednak zagubiony na wiele sposobów, nie tylko ze względu na brak obycia w towarzystwie. Oczywiście, sytuacja w której się znalazł przerosła jego najśmielsze oczekiwania i wykorzystywał ją jak tylko było to możliwe, ale jednocześnie - choć nie był przecież tytanem intelektu - doskonale zdawał sobie sprawę, że świat, do którego wkroczył, nie jest tak naprawdę jego, jest - z jego punktu widzenia - światem dziwaków i wariatów, bogatych cwaniaków i oszustów. Maskował to wszystko arogancją, butą, pewnością siebie - te cechy robiły wrażenie, dlatego z nich korzystał. To wszystko była jednak pewna maska właśnie, człowieka zagubionego, któremu los spłatał niesłychanego figla i położył przed nim na tacy najwspanialszą darmową sałatkę, jak w scenie wspomnianej przez Teslicusa.
Hmm...ksiązki nie czytałem, ale po tym co widziałem w filmie, nie jestem pewien czy Dyzma był wczesniej uczciwym człowiekiem, "normalnym" człowiekiem. Z filmu tego raczej nie wiemy... piszesz niżej Karel o stosunku do przełozonych, ale wg mnie nie wiemy czy wynikał on z jakiejś przyzwoitości, zasad które nosił w sobie Dyzma. Mógł przecież wynikać po prostu ze zwyczajnego starchu i niższej pozycji jaką zajmował...zauważ, jak sam sie zachowuje gdy poczuł władzę...
karel napisał(a):
Naturalnie Dyzma nie był żadnym świętym - to prostak i bufon, cham i narcyz, jednocześnie jednak wyznający pewien specyficzny system wartości, którego tzw. wyższym sferom brakuje (swoiście pojmowany honor; szemrane, ale jednak na swój sposób uczciwe interesy, szacunek do przełożonego itp., itd.). Dlatego też według mnie on w tym całym targowisku próżności, do którego trafił, czuł się jednak nieswój nie tylko z tego powodu, że bał się zdemaskowania i kompromitacji, ale również z racji tego, iż wiedział, że do owego środowiska zwyczajnie nie pasuje i w końcu go ono wypluje, niezależnie od tego, że czerpał z niego całymi garściami.
Nie można chyba całych elit wrzucać do jednego worka, jak w każdej warstwie społecznej, tak i tam byli zarówno ludzie wartosciowi z zasadami i honorem, jak i tacy którzy czynili z tego tylko fasadę dla swojego prawdziwego ja.
Sam Dyzma przejmuje nie swoje zaproszenie, co pewnie zrobiła by większość z nas na jego miejscu...ale...
,,uczciwe interesy", ,, swoiscie pojmowany honor"... no nie wiem, raczej bezwględnie przejmuję schedę po Kuniku, cwaniak okrada cwaniaka. Gdy czuje zagrożenie, bez skrupułów wynajmuje zbirów do pobicia swojego dawnego przełożonego, pana Boczka. Wg mnie po prostu uczestniczy w grze na tyle, na ile ją rozumie i potrafi, walczy o swoje. Wydaje się, że jest uczciwy do swoich wspólników, na przykład Krzepickiego, ale jestem pewien, że gdyby zaszła taka potrzeba i potrafiłby to zrobić, załatwiłby i jego i pewnie vice versa oczywiście. Dyzma wg mnie na pewno nie jest lepszy od reszty negatywnych bohaterów tej historii.
Prezes Dyzma bał sie raczej utraty tego co zdobył...w środowisku mimo swoich braków, a może nawet troche dzięki nim, odnalazł się naprawdę nieźle, w przeciwieństwie do na przykład takiego Kunika. Nie twierdzę, ze określenie "zagubiony" nie jest na miejscu, ale nie przeceniał bym jego znaczenia w stosunku do tytułowego bohatera.
[/quote]