Podpytałem babcię i okazuje się, że przed laty (głównie w latach 60.) Himilsbach bywał w Szczecinie dość regularnie, raczej w sprawach literackich niż filmowych. Faktycznie przychodził do moich dziadków po pieniądze - "na papierosy". Chodził też do redakcji szczecińskich gazet i mówił dziennikarzom, że mój dziadek kazał dać mu pieniądze na papierosy właśnie, które potem mój dziadek miał niby zwrócić owej pożyczającej Himilsbachowi osobie, co oczywiście nie było prawdą tylko taką sprytną zagrywką (podobno skuteczną) ze strony tej barwnej persony. Dowiedziałem się też, że któregoś razu spędził z moimi dziadkami w Szczecinie Wielkanoc.
To tyle rodzinnych anegdotycznych wspomnień.
