nałka napisał(a):
Na przykładzie Danuty Stenki z którą grał w "Nigdy w życiu" widać jak różnie przebiegły te drogi aktorskie, choć często się przecinały. Różnica jest jednak taka, Stenka to wybitna aktorka, której się chce, a Żmijewski to przeciętny aktor, któremu chce się... mniej. I tyle, to był tylko mój apel, żeby stosować do niego odpowiednią miarę.
Chce, nie chce... nie wiem, być może problem leży gdzie indziej, w propozycjach które dostają, albo nie dostają aktorzy, a idąc tym tropem dalej, w kondycji kina w ogóle, jeśli chodzi o ostatnie 20-lecie. Wspomnieli już o tym przedmówcy na pierwszej stronie w temacie. Jeśli chodzi o filmowe poletko, to jakoś nie widzę tutaj tak wielkiej dysproporcji w filmografii obojga artystów. Czy te pozycje na filmowym diagramie Stenki tak powalają. Co najmniej kilka średnio udanych projektów, choć może zamierzenia były ambitne. Seriali też sporo ( w Sandomierzu również się na chwilkę pojawiła

) , ale już nie na tym poziomie, jak choćby ,,Boża podszewka", w którym to aktorka zagrała Marię Jurewicz, matkę Marysi. Sporo tych matek do dnia dzisiejszego, matka Irki, matka Ani, Kuby, Moni i jeszcze kilka, a w ,,Kamienie na szaniec" "matkują" razem ze Żmijewskim. Ja nic przeciwko matkom nie mam, ważna to szczególnie instytucja w życiu człowieka, więc i na ekranie postać matki swoją wagę mieć musi... ale czy te role były jakimś wyzwaniem dla aktorki tego formatu. Mi większość z nich szczerze mówiąc zlewa się w jedną całość, albo być może po prostu dobrze nie pamiętam...