Jestem ciekaw Waszego zdania o Stuhrze jako reżyserze. Oglądałem cztery jego filmy: "Tydzień z życia mężczyzny", "Duże zwierzę", "Pogoda na jutro" i "Obywatela". Powiem tak, jego filmy mają sporo widocznych wad, pewnych naiwności scenariuszowych, przerysowań, itd. Ale mimo wszystko te filmy jakoś mi się podobają i jestem ciekaw tych, których jeszcze nie widziałem.
Szczególnie podobał mi się "Tydzień z życia mężczyzny", a konkretnie postać głównego bohatera, w którym było dużo prawdziwości. Niestety te wady, które wymieniłem, pojawiły się i w tym filmie i mniej więcej od połowy zaczęło się robić zbyt gęsto od tych wszystkich dziwnych sytuacji (choć myślę, że zagęszczenie akcji było celowe). Najmniej różnych defektów było chyba w "Dużym zwierzęciu", które jest jednak jednocześnie najmniej ciekawym z filmów Stuhra, które widziałem.
Średnio też podobał mi się "Obywatel", ale dość wysoko oceniam też "Pogodę na jutro", gdzie wiele z tych scenariuszowych nieprawdopodobieństw nie razi aż tak bardzo z powodu komediowo-satyryczno-prześmiewczej wymowy filmu. Przyznaję, że ten film śmieszył mnie chyba aż za bardzo, bardziej, niż to było zamierzone.

Choć w sumie przedstawione sytuacje są dość dramatyczne...
Pogłoska mówi, że Stuhr jest reżyserem raczej średnim, przeciętnym. Mnie natomiast wydaje się, że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana - z jednej strony są te trochę przedramatyzowane, przerysowane scenariusze, przeładowanie różnymi nawiązaniami do różnych spraw społecznych politycznych i inne usterki. Z drugiej strony jest w tych filmach coś prawdziwego, szczególnie rozbrajająca czasami (choć miejscami przerysowana) słabość głównych bohaterów, granych przez reżysera; w "Pogodzie..." całkiem zabawna i celna satyra rzeczywistości tamtych czasów. W każdym razie coś sprawia, że te filmy wywierają na mnie pozytywne wrażenie mimo ich wad. Jestem ciekaw, czy ktoś ma podobne (lub przeciwne) zdanie.