Bardzo lubiłem tego aktora, w zasadzie od momentu kiedy świadomie zacząłem oglądać telewizję. Rodzice byli miłośnikami "Kabaretu..." autorstwa "satyryczki"

, więc i ja z nimi to oglądałem. Oczywiście mało co rozumiałem z tego, co oglądam - jako dziecko najbardziej w "KOL" bawiły mnie wszystkie kłótnie, wygibasy itp. no i Pokora właśnie, którego choleryczny dyrektor był chyba moją ulubioną postacią w całym programie. Kiedy dorosłem to oczywiście nie patrzyłem już na "Kabaret..." jak na zgrywę, ale jako na przenikliwy, słodko-gorzki obraz polskiego społeczeństwa lat 70., 80., 90. A Pokora pozostał jednym z moich ulubionych aktorów w cyklu - jego dyrektor był histeryczny, zarozumiały, czasem bezwzględny dla podwładnych, ale jednocześnie niesłychanie zabawny i w sumie budzący sympatię, a nawet współczucie. Mimo że ma na swoim koncie wiele świetnych ról, to moje pierwsze skojarzenie z Pokorą to właśnie twórczość telewizyjna Lipińskiej (także protoplasta "Kabaretu...", czyli "Gallux Show") i tego już chyba nic nie zmieni.
Pokora był aktorem, który w kinie i telewizji (bardziej w tym drugim medium) stworzył fantastyczne komediowe role: genialny Żorż Ponimirski w "Karierze Nikodema Dyzmy" (szaleniec, który okazuje się być najprzenikliwszym z wszystkich), rewelacyjny Gajny w "Czterdziestolatku" i jego kontynuacji, Marysia w "Poszukiwanym, poszukiwanej" (ten film Barei lubię nieco mniej od pozostałych klasyków, ale jego niewątpliwą wartością jest Wojciech Pokora właśnie), docent w "Alternatywy <<4>>"... Szkoda, że tak niewiele zostało z jego roli w "Co mi zrobisz..." - goni prosiaka po ulicy i wypowiada słynne: "Poczekaj...jak cię złapię!".
Mam nieodparte wrażenie, że w filmie nie został odpowiednio wykorzystany. Owszem, są te role, o których wspomniałem, plus kilka innych, ale to jednak nie tak dużo, jak na tyle lat kariery. Do tego Pokora był aktorem dużej klasy, wszechstronnym, a angażowanym w zasadzie wyłącznie do repertuaru komediowego. Że sprawdziłby się także w poważniejszym świadczy choćby główna rola w głośnym z powodu Bohdana Poręby filmie "Palace Hotel". Obraz Ewy Kruk trudno uznać za klasowe kino - to film przeciętny i gdyby nie cała afera, to pewnie popadłby w jeszcze większe zapomnienie, jednakże ratuje go Pokora, który w sposób naprawdę dojrzały i interesujący wykreował postać reżysera Władysława Lenki. Szkoda, że nie dostał więcej podobnych szans.
Poza kabaretem i filmem był oczywiście teatr (także ten telewizyjny), gdzie Pokora realizował się przede wszystkim. Wymienię tylko moje ulubione teatralne role Pokory: fenomenalny (najlepszy, jakiego widziałem) Papkin w "Zemście" Świderskiego i Żewakin w "Ożenku" Bonackiej.
Czas leci, wszyscy kiedyś odchodzą, ale gdy odchodzi tak dobry aktor i człowiek taki jak Wojciech Pokora, którego odbierałem jako osobę niezwykle skromną, to i tak zawsze smutno...