Chojrak napisał(a):
Holt_ napisał(a):
Żmijewski trafił na lata, w których wybitne filmy można było liczyć na palcach rąk emerytowanego pracownika tartaku.
Właśnie, fart jest absolutnie konieczny w tej branży. Iluż znakomitych aktorów przeszło praktycznie bez śladu na celuloidzie.
To nawet nie jest kwestia, że praktycznie kino artystyczne przestało egzystować, że wybitne kino umarło, przecież w kinie stricte rozrywkowym także mogą istnieć wybitne role. Kloss, 4Pancerni, Czterdziestolatek, Dyzma, Va Bank, to przecież rozrywka "dla ludu" bez wielkich ambicji festiwalowych, a jakie gwiazdorskie role tam zaistniały.
Mamy niby teraz renesans polskiego kina, milionowe widownie, i co? No właśnie...
Zostają albo soap opery, albo reklamy, ew. hodowla winorośli w Hiszpanii. Marny czas dla ambitnych aktorów.
Chyba trochę przesadzacie, przecież Żmijewski to nie jest aktor do ambitnego, artystycznego kina, ani do tworzenia kreacji. To przecież nie przypadek, że tak gładko wszedł w seriale, kompletnie odpuścił teatr. Taki typ, chyba nawet nie ma większych ambicji niż bycie lubianym i rozpoznawalnym aktorem z telewizyjnego okienka, który raz na jakiś czas pojawi się gościnnie na dużym ekranie. To zresztą już było widać na początku kariery, dużo lepiej niż w kinie artystycznym ("Lawa") radził sobie w popularnym kinie gatunkowym ("Trzy dni bez wyroku" - to wciąż jego najlepsza rola!).
Z tego co pamiętam to on na początku lat 90. nie tyle był kreowany na aktora pokoleniowego, tylko raczej wiązano z nim nadzieje na odnowienie wizerunku amanta, miał być trochę nowym Andrzejem Łapickim, właśnie w kontrze do Cybulskiego, Olbrychskiego, Lindy, którzy klasycznymi amantami nie byli.