Chojrak napisał(a):
Holt_ napisał(a):
Z tym przypominaniem Komorowskiej przez Kulig to kolega pojechał po bandzie...
Bo ja wiem?

No nie ma to jak wykadrowac twarz na zbliżeniu i z dziko seksownej kobiety z dużym biustem, okrągłym tyłkiem i kocimi ruchami zrobić... No zrobić Maję Komorowską:-)
A już serio - obejrzałem dziś "Zimną wojnę", całkiem sporo widzów na seansie, choć oczywiście nie tyłu co na Hanie Solo.
Film Pawlikowskiego przypomniał mi słowa Ketlinga z sienkiewiczowskiego Potopu, a mianowicie te o kobietach, że są takie, co ich urodę podziwiasz z szacunkiem i czcisz jako boginie, a są takie, co ledwo spojrzysz i od razu chciałbyś....
Otóż wg mnie "Zimna wojna" to taka kobieta z pierwszej grupy.
Film jest nienaganny formalnie. Rewelacyjne zdjęcia, czarnobiała taśma, gra światłem i cieniem; znakomita gra aktorska (Kulesza, Kot, Kulig, interesujący Szyc - zwłaszcza Kulesza gra tu taką mini etiudkę, szkoda, że szybko się ewakuuje z ekranu) ; znakomita i różnorodna muzyka z najciekawszą częścią paryską; zachwycająca i dopieszczona scenografia oraz charakteryzacja. Ogląda się to tak jakby się piło 18letnią whisky. Kino noir pełną gębą. Stylistycznie.
Tylko, że w tej finezji gdzieś rozpusciła się chemia.
Temat filmu jest taki, że
bezwzględnie wymaga od bohaterów chemii wzajemnej. Powinniśmy ma ekranie oglądać relacje jak że związku Burton-Taylor.
A nie oglądamy i to pomimo starań i Kota, i Kulig. I mam wrażenie, że to jest ewidentnie wina reżysera, który delektujac się formą, trochę nie "dotarł" treści, scenariusza, może i trochę prowadzenia aktorów.
Mamy film, w którym jakoś dziwnie mało wynika jedno z drugiego. Mamy film z zakończeniem, które może i jest w jakiś sposób logiczne, ale jest poprzedzone mało przekonującą sceną...
Emocje... Ale czegoś mi jeszcze w ZW brakuje i w sumie nie do końca wiem, czego. Większej ilości bohaterów? Może ciut lepszych dialogów tu i ówdzie.?
Podsumuje to tak - nie wiem, czy Pawlikowskiemu zależało akurat na tym, żeby widz wychodzący z kina zastanawiał się przede wszystkim na temat, czy film, do którego w ZW Wiktor (Kot) podkłada muzykę, to fragment autentycznego filmu, czy wymyślonego przez scenarzystę?
A ten widz to ja.
6,5/10 daję spokojnie, może mógłbym nawet dać 7, ale jak idę na film nagrodzony w Cannes, to ustawiam poprzeczkę wyżej.