Znamienne, że nie wymieniłeś odtwórcy roli tytułowej, czyli Krzysztofa Szczepanika. Nie podobał mi się - był nieustająco ponury, apodyktyczny i sztucznie uduchowiony. Wiem, że Chopin był osobą dość trudną, ale raczej pod koniec życia, a nie już na początku swojego pobytu w Paryżu. Maciej Hycnar (skądinąd naprawdę dobry aktor) jako Mickiewicz to też moim zdaniem błąd obsadowy. Nie za bardzo przypadł mi do gustu dość oklepany zagryw z przenikaniem się planów czasowych, a wątek współczesny dodatkowo zupełnie mnie nie zaciekawił, a wręcz rozpraszał. "Fryderyk" to nie jest może jednoznacznie złe przedstawienie, ale bardzo nijakie, blade jak widoczne w tym spektaklu światło dnia. Obraz polskiej emigracji czasu po powstaniu listopadowym nieco karykaturalny (Słowacki!), o Chopinie też się niczego ciekawego ani nowego z "Fryderyka" nie dowiadujemy. Do tego wszystkiego trzeba dodać język, który sprawiał wrażenie, że to właśnie mówią aktorzy żyjący tu i teraz, a nie postacie z epoki. Nie trzeba było od razu na siłę archaizować dialogów, ale choć odrobinę się postarać, by widz nie miał wrażenia, że ogląda sztukę dziejącą się w XXI wieku. (Gdyby ktoś tylko słuchał dialogów, bez patrzenia na ekran, to miałby zapewne spore trudności z rozróżnieniem części dziewiętnawstowiecznej od współczesnej). Liczę na to, że cały sezon teatralny w TV będzie jednak ciekawszy od jego inauguracji.
_________________ My żyjemy!
|