Kryminał osadzony w filmie obyczajowym...nie, raczej film obyczajowy osadzony w kostiumie filmu kryminalnego...a jednak nie, bardziej jednak kryminał mocno obudowany wątkami obyczajowymi...chociaż z drugiej strony...
Jak Tewje Mleczarz, co?
Ale taki wlasnie jest ten film - reżyser nie za bardzo mógł się zdecydować, co chce nakręcić. I wyszedł klasyczny kotomysz. Albo - dla miłośników "How I Met Your Mother" - karamysz.
Gdyby to chociaż było polskie "Cruising", o czym przebąkują nieśmiało niektórzy recenzenci.
Ale po pierwsze - dziś taki film jak "Cruising" nie mógłby powstać, bo autorów obdarto by ze skóry za (domniemaną)homofobię, po drugie - "Cruising" był filmem wciągającym i miał Ala Pacino.
A film Domalewskiego ma najgorszą wadę - jest nudnawy. Intryga kryminalna prowadzona chaotycznie z jednej strony a powoli i w monotonnym rytmie z drugiej. No i ma dość trywialny finał...chociaż on przynajmniej trochę przyspiesza tempo i ożywia cały film.
Wątek obyczajowy jest lepszy, co jest głównie zasługą Tomasza Ziętka, mającego ostatnio niezłą passę jeśli chodzi o wartościowe kreacje aktorskie. Całkiem wiarygodnie oddał rozterki i walkę ze swoją osobowością młodego, uczciwego gliniarza z dochodzeniówki. Nie bał się też grania w odważnych scenach erotycznych, co w naszym przykościelnym kraiku pełnym kołtunów nie jest bez znaczenia. Mozna bylo to jednak trochę poszerzyć, rozwinąć wątek, może dodać parę scen z narzeczoną, może trochę głębiej pokazać budzenie się swiadomości głównego bohatera? Ale wtedy pewnie trzeba by skrócić wątek kryminalny....
Nie do końca rozumiem połączenie kryminalnego wątku z akcją "Hiacynt" w tytule, bo w rzeczywistości akcja ta była po prostu klasycznym (tyle, że na szeroką skalę) werbowaniem agentury przez SB - a tu o tym nie mówi się zbyt wiele. Ale ostatnio sporo sie o niej mówiło i pisalo w mediach....
Aktorsko tu się aż tak wiele nie dzieje, ale warto podkreślić dobrą rolę Schuchardta jako takiego klasycznego gliniarza ze schyłkowego PRLu.
Natomiast mało co mnie ostatnio tak rozbawiło jak soundtrack tego filmu. Muzyka ilustracyjna jest przeciętna, miejscami nawet trochę irytująca, brzmi jakby Korzyńskiego ozdabiać na siłę Hornerem.
Ale za to piosenki....
Hity Bolteru i Bajmu zaśpiewane w tempie na oko (na ucho?) ze trzy razy wolniejszym niz oryginalne i w manierze festiwalu piosenki aktorskiej.....
No i uwaga - co grają na peerelowskiej imprezie studentów czasow późnego Jaruzelskiego i do czego tańczą?
Lady Pank? Republika? Maanam?
No ciepło, ciepło....
A, Maanam....no to pewnie jakiś hit?
Tak. Ogromny

Otóż grają niepublikowany podówczas numer Maanamu z okresu jego początków "Chcę ci powiedzieć coś", który ukazał się chyba dopiero na składance Kory w XXI wieku. Na pewno był łatwy do zdobycia

Ale pewnie tytuł pasował do akcji filmu....
Ogólnie to słabawo ten film wypada. Jest jak taka dziewczyna, ktora jest niby calkiem ładna i miła, ale nie ma się jednak ochoty iść z nią na kawę.
5/10.