Holt_ napisał(a):
Wątek jest o Zaliwskim i powiem - o ile mogę sobie wyobrazić starego Cybulskiego grającego takie role jak stary Zaliwski, o tyle w zadnym wypadku nie mogę sobie wyobrazić młodego Zaliwskiego w "Pociągu" czy "Popiele i diamencie".
Ja też nie, zresztą wystarczy przypomnieć sobie, jak wyglądał w filmie "Dwoje z wielkiej rzeki"
O Cybulskim dyskutowaliśmy sporo na starym forum. Natomiast ja nie wiem, czy w "Popiele..." pokazano po raz pierwszy AK-owca nie jako faszystę, jak pisze Chojrak. A "Kanał"? Tam chyba też? Oczywiście tam AK-owcy są pokazani trochę inaczej, jako bohaterowie przegranej sprawy, którzy giną w ekskrementach...
Cybulski i Janczar - ciekawe zestawienie, ale moim zdaniem ciężko tych aktorów porównywać. Janczar na przykład miał coś, co ja bardzo u niego cenię i co utrzymał przez całą swoją karierę (pewnie także przez swoją chorobę). A mianowicie spojrzenie - nieco smutne, melancholijne, moim zdaniem u niego nawet w rolach bardziej dynamicznych i radosnych postaci cały czas ten smutek się przewijał. U Cybulskiego czegoś takiego nie widziałem.
Chojrak napisał(a):
Zbyszek był po prostu (świadomie, bądź nie), pierwszym aktorem nowej, naturalnej szkoły aktorskiej. On jest po prostu... sobą. Zamiast się denerwować przed akcją zamachu, rozmarza się... Nie może szybko chwycić automatu, bo musi strącić mrówki... Podrywa barmankę, jak zwykły chłopak, a nie wielki żołnierz z AK przed akcją. Oczywiście, że jest tam i humor (choć tylko jako zarzewie dramatu). Wtedy to była rewolucja, a i dzisiaj za takie obsadzenie i napisanie roli "żołnierza wyklętego" scenarzysta poszedł by pod ścianę.
Już bez przesady z tą ścianą.
A co do tej "szkoły aktorskiej"... nie wiem, ale mam wrażenie, że widzowie pokochali Cybulskiego raczej za tzw.
image, czyli ciemne okulary, amerykańską kurtkę, dżinsy i chlebak a nie za to, że był "pierwszym aktorem nowej, naturalnej szkoły aktorskiej". Moim zdaniem łatwiej stać się idolem pokolenia, gdy nosi się charakterystyczny strój. Zwróć uwagę, że Zbyszek stał się idolem dwudziestolatków, oni raczej z wojny pamiętali niewiele, byli za to zapatrzeni w amerykański, "imperialistyczny" styl, który gdzieś tam, przez jakieś szczeliny, przedostawał się za żelazną kurtynę. Zbyszek był tego stylu uosobieniem. I skłaniałbym się ku tezie, że jednak za to ówczesna publiczność go pokochała.