Ja generalnie jestem gorącym zwolennikiem pokazywania filmów fabularnych. Wszelkich. I "Idy", i "Hubala", i tych, co to na półkach leżą, a jeszcze jak by to były w końcu "Generał Berling" i "Kapitan Conrad" to w ogóle radocha.

Wszelakie odwoływania emisji polskich filmów z przyczyn ideologicznych zawsze napawają mnie smutkiem. Choć w tym przypadku, w przypadku filmu który - jak powyżej wspomniałem - jest dostępny dla każdego na każdym możliwym nośniku, cenzorskie zapędy TVP jednak mnie bardziej bawią niż smucą.

Przez lata przyjaźniłem się ze zmarłym w 2013 roku, starszym ode mnie o 51 lat Jerzym Sokołowskim, wieloletnim dyrektorem departamentu teatru w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Jurek był partyjny do 1985 roku, ale nigdy nie był twardogłowy i w końcu rozstał się partią zanim ona w 1990 roku zeszła śmiertelnie. Opowiadał mi, jak kiedyś w stanie wojennym wezwał go do siebie nieżyjący już aparatczyk Świrgoń i ogłosił, że to niedopuszczalne, żeby dysydentka Halina Mikołajska dostawała w Teatrze Polskim tak rzęsiste brawa, a posłuszni władzy aktorzy byli wygwizdywani, wybuczani i wytupywani. Jurek był już wtedy poza ministerstwem, w redakcji "Teatru". Gdy Jurek zdumiony, że on to mówi na poważnie powiedział Świrgoniowi, że oklaski to nie cukier ani benzyna, żeby je reglamentować, Świrgoń z absolutną pewnością siebie i na 100% na poważnie odparł, że "władza ludowa, jak zechce, oklaski też będzie reglamentować".
Gdzie była ta "władza ludowa" dekadę po tej rozmowie nie trzeba wyjaśniać, bo to każdy wie z historii.
Pewnie nikt z TVP nie czyta tego forum. Ale może... To taka opowiastka pod rozwagę... Albo może ktoś uprzejmie doniesie....

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana!
www.mariuszgorczynski.pl