karel napisał(a):
Nie dziwię się: spektakl jest rewelacyjny, a film jedynie poprawny.
Spektaklu nie oglądałem, ale film (oczywiście ten współczesny, a nie stary z lat 50.) mi się bardzo spodobał, choć w gruncie rzeczy został nakręcony tak, że przypomina właśnie teatr TV.
Moje pierwsze spotkanie z czymś takim, jak teatr TV miało miejsce 4 kwietnia 2016. Zapamiętałem tę datę, bo w marcu w ramach Wielkiego Postu narzuciłem sobie żelazną dyscyplinę i nie oglądałem niczego ze względów religijnych. Wielki Powrót rozpocząłem niekonwencjonalnie, bo zamiast filmu, wypożyczyłem spektakl. Kuszący wydał mi się tytuł "Noc listopadowa" - ooo, coś historycznego! W dodatku na zamach na rosyjskiego wielkiego księcia i wybuch powstania listopadowego to było coś, co musiałem obejrzeć. Włączam: grecka bogini śpiewa bojową pieśń, potem śpiewają polscy żołnierze (na czele z Piotrem "Jerzym Stuhrem" Wysockim), przygotowujący się do akcji, dalej moje pierwsze spotkanie z takim aktorem, jak Jan Nowicki, który... od razu podbił moje serce jedną z najbardziej pokręconych ról w naszej kulturze! Co on wyprawiał! Zachowywał się, jak skończony wariat, a już w scenach końcowych... jakiś oficer coś do niego mówi, a on wysuwa język jak ropucha i wydaje z siebie następujący dźwięk: "Bleeeeeee!".
Pozą tą komediową perłą mamy jeszcze interwencję greckich bogów w sprawy powstańców.... COOO? Tak, oglądam i widzę greckich bogów wtrącających się w interesy obu stron? Wyspiański, który napisał tę sztukę, zrobił coś niezwykłego! Gdyby przełożyć to na język filmowy, moglibyśmy mówić o prawdziwym "blockbusterze"... ale ta adaptacja jest tak efektowna, że chociaż powstała w 1978, to robi wrażenie nawet po ponad czterech dekadach. Mimo, że jest to spektakl telewizyjny, to miałem wrażenie, jakbym oglądał hollywoodzki hit! Ja ten "teatr telewizji" oglądałem na komputerze i monitor mógł w każdej chwili eksplodować przez to, co się dzieje na ekranie.
Najlepsze sceny:
* Józef Chłopicki gra z Ateną w karty (tarot?) o to, jak rozstrzygnie się jego przyszłość; Atena krzyczy zawodzącym głosem: "PRZEGRAAAAŁEEEEEŚ!"
* powstańcy strzelają do powozu, w którym siedzi polski oficer; mordują go myśląc, że to zdrajca
* teatr, w którym dyrektora-mężczyznę w garniturze i z wąsami gra... kobieta (????), a widowisko przedstawia tańczących satyrów (z początku myślałem, że to ludzie przebrani za owce); tu też było sporo komedii, a rola androgynicznego dyrektora została zagrana znakomicie
* martyrologia Waleriana Łukasińskiego, który kroczy przywiązany do armaty na oczach wielkiego księcia i jego świty
* scena, w której nagi (nie licząc ręcznika od pasa w dół) i przerażony Konstanty jest niesiony przez służących, którzy zabierają go z pałacu w obliczu zagrożenia zamachem
* Kora (młodziutka Anna Dymna) odchodzi od swej matki Demeter
Jednym słowem: EPICKIEEEEEEEEEE!!!!
A właśnie! Byłbym zapomniał. Reżyserem tego ARCYDZIEŁA był... Andrzej Wajda.