MarianPaz napisał(a):
Co z tego, że mamy w Polsce dobrych reżyserów jeśli są oni kompletnie nieznani zachodnim widzom.
Jedyną znaną mi metodą na wyrobienie nazwiska reżyserowi jest dać zrobić mu wspaniały film!
Oni chcą zachwalać anielskiego (bogobojnego) Polaka, zatrudniając do tego Amerykanina i jeszcze do tego rozwodnika? Gdzie tu sens?
Zresztą zabierają się do tego od d..y strony, najpierw trzeba mieć pomysł, a dopiero potem szukać wykonawcy. A oni to tak za bardzo nie wiedzą, czy bitwa pod Grunwaldem, czy Sobieski, a może Powstanie Warszawskie, byle by tylko udręczony obraz Polski był wyniesiony jak najwyżej i najszerzej. Z drugiej mańki to dosyć sprytne posunięcie z tym Gibsonem i Eastwoodem, obaj raczej nie mają zielonego pojęcia o naszej historii, więc łykną każdy nieprawdziwy mit. Z polskimi reżyserami już tak łatwo by nie poszło... Żaden nie jest na tyle ślepy i głuchy i do tego nikt nie jest bez skazy. Pasikowski po "Pokłosiu"? Pawlikowski - antypolak od "Idy". Smarzowski? Kreci właśnie film antykatolicki, czytaj: antypolski. Antoni Krauze? Po oszałamiającym "Smoleńsku" wycofał się z kinematografii. Polański, żyd i gwałciciel. Skolimowski nakręcił film z bohaterskim arabskim terrorystą w roli głównej. Rany Boskie!!! Itd., itp.
MarianPaz napisał(a):
Taki film w zamierzeniu ma dotrzeć do szerokiego grona odbiorców a nie widzów kina festiwalowe. Tu w gruncie rzeczy chodzi o marketing.
A od kiedy to współczesny widz chodzi na nazwiska reżyserskie? Ktoś idąc na Bonda, na 30 twarzy Graya, w ogóle kojarzy nazwisko reżysera?
MarianPaz napisał(a):
Poza tym trzeba mieć jednak jakieś doświadczenie przy tego typu skali produkcji i umiejętność pracy w systemie producenckim, gdzie reżyser dosyć często nie jest najważniejszą osobą na filmowym planie.
Sądzisz, że ci z "dobrej zmiany" we władzach Fundacji mają jakąkolwiek, choćby minimalną wiedzę w tym kierunku?
MarianPaz napisał(a):
Jak pisałem wcześniej, nie wierzę by udało się namówić znanego zachodniego reżysera do realizacji takiej produkcji.
Ci z kina narodowego też zdaje się nie mieli takiej wiary, wszystko to był pic i fotomontaż by skręcić nieco kasy. To typowa słomiana inwestycja typu "miś". Ty wiesz, co my robimy tym Misiem?
MarianPaz napisał(a):
A tymczasem powstał kolejny film o zamachu na Heydricha "Kryptonim HHhH". Tym razem budżet to blisko 30 milionów dolarów.
I co dali go nakręcić jakiemuś Gibsonowi, czy jednak zaufali swojemu, praktycznie początkującemu twórcy (Cédric Jimenez)? Brać i się uczyć. Zresztą, z tego co czytam, to nie jest film o zamachu, tylko o Haydrichu jako osobie i nie był to film wymyślony przez rządny chwały narodowej czeski rząd. Postanowiono sfilmować, znakomitą podobno, książkę, za którą autor otrzymał w 2010 roku Nagrodę Goncourtów. Nagroda Goncourtów, to taki niemal literacki Nobel, więc widać że najpierw musi być pomysł i świetny scenariusz, a dopiero potem można marzyć o reszcie.